poniedziałek, 29 września 2014

Kolejny tydzień w Ameryce - zakupy/wycieczka/Host Family

Kolejny tydzień w U.S. i tym samym kolejny tydzień z moją Host Family już za mną. Minął szybko, ale jak wszyscy wiemy - czas w Ameryce tak leci!
Co działo się w tym tygodniu? Więc zacznijmy od zeszłej niedzieli. Pisałam, że prawdopodobnie pojadę na wycieczkę z HF. Tak też było. Pojechaliśmy do Bostonu na Ducktour. Chyba najlepsza wycieczka, na jakiej byłam do tej pory. "Przewodnik" mega zabawny, poza tym nie musieliśmy chodzić, jak na przeciętnych wycieczkach, tylko pojeździliśmy "autołódką" po centrum Bostonu, a potem wpłynęliśmy na wodę, żeby zobaczyć miasto z innej perspektywy. Wróciliśmy zmęczeni, ale bardzo zadowoleni.

Od poniedziałku do piątku każdy mój dzień wygląda praktycznie tak samo. Różni się obowiązkami, które muszę zrobić w tak zwanym międzyczasie jak pranie czy ogarnięcie zabawek dzieci. Plus jestem tu od niedawna, ale już zdążyłam się przyzwyczaić, że mieszkam raczej z Hostką i dzieciakami, bo Host bardzo dużo podróżuje i w tygodniu rzadko jest w domu. Żeby było jasne - mi (w przeciwieństwie do mojej Hostki) kompletnie to nie przeszkadza. Nawet mi to odpowiada. To znaczy bardzo go lubię i nie mam mu absolutnie nic do zarzucenia, ale ... nie potrafię tego wyjaśnić. Po prostu odpowiada mi taki tryb jego pracy, ale rozumiem Hostkę, która jest z tego powodu niezadowolona.

Co nowego wydarzyło się w tym tygodniu?
Przede wszystkim we wtorek odwiedziła mnie moja CC, żeby pogadać (w sensie sprawdzić czy wszystko jest okej i te sprawy) i podpisać umowę. Ogólne wrażenie - przemiła kobieta. Naprawdę bardzo pozytywna osoba!

W środę poznałam nową Au Pair z Francji. Poszłyśmy na kawę, spacer po "centrum" naszego miasteczka i trzeba było się zbierać i jechać po małego do pre-school. Czwartek i piątek jakoś po prostu minęły i wczoraj znów trochę się działo. Trochę - mam na myśli trochę więcej niż zwykle xd. Rano pojechałam z HF do Cambridge, bo dziewczyny miały soccera i musiałam zająć się T.. Koło 12:30 wróciliśmy do domu i koło 1:30 przyszła N.. Chwilę później przyjechała G. i z racji tego, że było gorąco pojechałyśmy na chwilę plażę, a potem na kawę i zakupy. Umówiłyśmy się już wstępnie na kolejny wypad, ale wszystko dogadamy jeszcze w tygodniu, bo wiadomo... "coś" może nagle wypaść z HF.

Dziś miałam day off więc koło 1:30 wzięłam auto i pojechałam po N., bo stwierdziłyśmy, że to dobry dzień, żeby skoczyć do galerii na większe zakupy. Czasu nie miałyśmy za dużo, bo musiałam odstawić auto koło 5, ale z galerii do domu jedzie się 10-15 min, więc tragedii też nie było :).Z racji tego, że zaplanowałyśmy zakupy - liczyłyśmy się z tym, że wydamy trochę $$. Pozytyw dla mnie jest taki, że nie wydałam za dużo, ale powiem jedno - w Stanach bardzo trudno jest oszczędzać. Trzeba mieć dużo silnej woli lub nie lubić zakupów :D (przynajmniej według mnie)

W kwestii zakupów, to czekam jeszcze na kilka (no dobra, kilkanaście) przesyłek z ebay'a. Kilka już przyszło i jestem z nich mega zadowolona. Zobaczymy jak będzie dalej.

Coś, czego nauczyłam się przez te 3 tygodnie i co jest tu (przynajmniej dla mnie) bardzo pomocne, to prowadzenie zeszytu wydatków. Wiecie... tu kawa, tam coś słodkiego i człowiek się trochę gubi. Ja codziennie wieczorem (o ile oczywiście muszę w sensie wydałam coś) siadam i zapisuję sobie wszystko, żeby zawsze móc do tego zajrzeć. 

W kwestii kursów - niektóre Au Pairs, które przyjechały niedawno zaczęły kursy już teraz. Ja jednak zdecydowałam się poczekać do stycznia i wtedy już na spokojnie zapisać się na to, co chcę. 

I tu pojawia się pytanie (w mojej głowie, nie wiem jak w Waszych) co z kursem angielskiego i w ogóle co z językiem. Otóż powiem tak. Nie było łatwo. Wciąż jeszcze zdarza się, że mam problem ze zrozumieniem tego, co ktoś ode mnie chce, ale widzę, że już przez te 3 tygodnie zaczęłam rozumieć znacznie więcej. Czasem nie wiem co mam odpowiedzieć, to znaczy blokuje mnie trochę gramatyka, ale nie mam problemów, żeby się z kimś dogadać (co nie ukrywam mnie cieszy, bo obawiałam się trochę jak to będzie).

Tyle jeśli chodzi o mój ostatni tydzień. To znaczy są jeszcze kwestie, których nie poruszyłam jak różnice między U.S., a Polską (a jest ich kilka i często mnie zaskakują), ale może to sobie na razie odpuszczę i zrobię jakieś większe podsumowanie za około tydzień, kiedy minie równo miesiąc od mojego przylotu do Ameryki. Mam też ambitny plan nagrać z tej okazji jakiś filmik na YT, ale nie wiem czy lepszy będzie amerykański HAUL zakupowy, odpowiedzi na pytania, które mnie nurtowały przed wyjazdem czy jeszcze coś innego. I czy to w ogóle jest dobry pomysł. Zobaczę. Jak macie jakieś segestie - bardzo chętnie się z nimi zapoznam :) 

Tyle na dziś. Dobranoc wszystkim! :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz